Krótkoterminowe skutki pandemii
Na wstępie naszkicujmy sobie otoczenie. Abstrahując od aspektów zdrowotnych, powinniśmy zaobserwować zjawiska:- utrata płynności, zatory płatnicze,
- odroczenie zakupów innych niż niezbędne, przymusowe zbycie wyposażenia, zawiązanie rezerw gotówki w bankach,
- spowolnienie obiegu gospodarczego,
- zwiększenie niepewności na rynku, perspektywa utraty lub zmniejszenia zarobków, ryzyko recesji,
- fala sprzecznych oczekiwań w kierunku rządzących — ustawowy pakiet ratunkowy dla firm vs. ochrona praw pracowniczych.
Nieruchomości przed pandemią
W momencie ujawnienia pandemii COVID-19 rynek nieruchomości w dużych ośrodkach miejskich był w Polsce rozgrzany. Strach było otworzyć lodówkę, aby nie wyskoczył z niej fliper. Kilka razy w tygodniu wygarniałem ze skrzynki ulotki od Asi, Tomka i innych "młodych ludzi bez pośredników", którzy chcą kupić moje mieszkanie za gotówkę i uwić w nim gniazdko, najlepiej z dodatkowym pokojem w kuchni, a kuchnią — w przedpokoju. Współczesny młody człowiek i tak jada na mieście, po cóż mu więc kuchnia?Czy ten stan zostanie utrzymany? Wszak nieruchomości nadal mamy tańsze, niż w Europie Zachodniej.
Cena nieruchomości mieszkalnych zależy głównie od możliwości nabywców, a więc i ceny pieniądza — gdy kredyt jest tani i łatwo dostępny, powstaje dodatkowy popyt na mieszkania. Czy jednak w ciągu ostatnich 3 lat istotnie wzrosły nam krajowe potrzeby mieszkaniowe tak bardzo, by uzasadniać wzrost cen? Tradycyjna grupa najemców czyli studenci są mniej liczni z uwagi na wchodzenie kolejnych roczników niżowych. Nową grupą na rynku byli najemcy z Ukrainy, ponad milion osób. Pokolenie wyżu lat 80. ma już rozwinięte kariery zawodowe, wyprowadziło się od rodziców z małych miejscowości do miast, założyło rodziny. Obecnie podnosi standard życia i zmienia mieszkania na większe, nierzadko kierując dotychczasowe na rynek najmu jako formę dochodu pasywnego. Na rynku rozwinęła się również oferta najmu krótkoterminowego, spopularyzowana przez serwisy typu Airbnb. W ostatnich latach rynek urósł o kilkaset procent. W dobrych lokalizacjach to istna żyła złota dla właścicieli, formuła ta stała się jednak utrapieniem dla lokalnych społeczności (przypadek Berlina czy Madrytu).
Z podażą lokali problemów raczej nie ma, deweloperzy pracują pełną parą by dostarczyć owo dobro pierwszej potrzeby. Dopiero w dłuższym terminie ujawni się dodatkowa podaż wynikają z mieszkań "po babci".
Nieruchomości po pandemii
Na tym sielankowym obrazie pojawiła się pandemiczna rysa. Pierwszymi poszkodowanymi będą niewątpliwie:- najem krótkoterminowy — przestoje podobne do całej branży turystycznej,
- lokale komercyjne — zamknięcia galerii handlowych, przenoszenie handlu do Internetu, spowolnienie obiegu gospodarczego i rezygnacja z zakupów.
Jeśli kwarantanna nie potrwa dłużej niż miesiąc, raczej wszyscy to uderzenie zaciskając zęby przetrwają. Takie wydłużone święta. Zrobi się zaległe remonty. Właściciele lokali będą musieli odpuścić część zysków, aby nie zbankrutować swoich najemców. Zrobią to, bo nie znajdą na ich miejsce nowych. Galeria handlowa ze zbankrutowanym sklepami to nieczynna galeria. Hotele potrafią wygaszać swoją działalność w niskim sezonie. Posiadacze pakietu nieruchomości na najem krótkoterminowy mogą nie mieć takiej elastyczności, jeśli są głęboko zakredytowani...
Interesujące będą skutki dla rynku najmu mieszkań w ogóle. Na pewno pojawi się presja ze strony najemców:
- studenci i niektórzy Ukraińcy wyjechali do domów rodzinnych i nie wiadomo kiedy wrócą — nikt nie lubi płacić za coś, czego nie używa,
- część pracujących będzie szukać tańszych lokali w reakcji na pogorszenie swojej sytuacji materialnej,
- część osób straci pracę i nie znajdzie łatwo nowej.
Zakładając, że na dziś prawie wszyscy pozostaną na miejscach, popyt powinien być zachowany. Z czasem zmieni się jego struktura, przesunie w kierunku nieruchomości tańszych, pokoi a nie kawalerek, współdzielenia mieszkań ze znajomymi. Taka zmiana zwykle dokonuje się w wakacje, przy okazji wymiany roczników na studiach.
W dłuższym terminie kondycja rynku nieruchomości jest zakładnikiem stanu gospodarki. Ten na dziś trudno prognozować, ale już wiadomo, że przyrost PKB będzie ujemny i to jest wystarczający powód by darować sobie wizję kontynuacji wzrostów cen nieruchomości w najbliższych kwartałach. Nawet gdyby rządzący chcieli ten obszar stymulować, może im braknąć środków. Ważniejsza może się okazać walka o utrzymanie zatrudnienia w gospodarce.
Pozostaje nam poczekać na raporty np. deweloperów notowanych na GPW czy AMRON dot. akcji kredytowej, aby te hipotezy potwierdzić lub obalić.
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń